Od czasu do czasu lubię sięgnąć po powieści sporo starsze ode mnie, pióra naszych rodzimych, mniej lub bardziej znanych autorów. Tym razem w moje ręce wpadła, nieco podniszczona, powieść Wandy Wasilewskiej: "Ziemia w jarzmie".
Jest to historia dość typowa w gatunku agrarnym, akcja obyczajowo toczy się wokół życia poszczególnych ludzi ze wsi. Mamy więc prace na roli, prestiżowe nauczanie, gdzie umiejętność czytania i pisania jest czymś wyjątkowym, kłótnie, przesądy, zderzeniu chłopstwa z hrabiostwem. W mojej opinii wyróżniło się tylko kilka większych wydarzeń, związanych ze zbrodniami dokonywanymi przez gajowych, czy wytykanie palcami nowej we wsi Anki z jej wyzwoloną i dość frywolną naturą.
Postaci w większości są podobne do siebie w opisach i myśleniu. Zapamiętałam nieliczne z nich, pozostałe dość mocno zlewają mi się w pamięci, pomimo iż książkę niedawno skończyłam. Niewiele też w zasadzie w mojej opinii się faktycznie dzieje, ot, lżejsze i trudniejsze dni w wiejskiej przestrzeni, ale nic wyjątkowo wciągającego. Ponadto minusem w moim odbiorze było dość negatywne przedstawienie praktycznie wszystkich bohaterów, nie ma tam praktycznie nikogo, kto nie byłby zepsuty przez niewiedzę, obyczajność, przesąd czy brak działań. W pewnym momencie zmęczyło mnie to, bo brakowało jakiegokolwiek pozytywnego powiewu, a trudno mi uwierzyć, że na tyle osób wszyscy mogliby być aż tak źli, nawet dzieci, które jako jedne z pierwszych są tutaj sprawcami zła.
Niestety, tym razem powieść Wasilewskiej do mnie nie trafiła. Może przy innej jej książce lepiej będę ją wspominać, na razie zaliczam w poczet przeczytanych i wracać do tej pozycji nie będę.
3/10.
Po Twoim opisie stwierdzam, że wrzuciłabym to do jednego worka z "Nad Niemnem". Lepiej dać sobie spokój
OdpowiedzUsuńRaczej tak ;)
Usuń