piątek, 13 listopada 2020

Guy N. Smith - "Sabat. Kult kanibali"

 Trzecie moje zderzenie z serią "Sabat" uznaję za zdecydowanie najgorsze. Tym razem główny bohater mierzy się z mistycznym, kanibalistycznym kultem, który przywraca do życia zmarłych, poprzez rytuał polegający na zjadaniu ich ciał. Brzmi jak przeciętniak horroru klasy Z? I tak jest w istocie...

Wydawało mi się, że autorowi zaczyna brakować pomysłu i wypracowuje sobie stały schemat antagonistów, zmieniając tylko ich nazwę. Wszędzie te same kulty, te same pokusy i trudności, na które łapie się Sabat, podobna astralna rozgrywka i mistyczne wsparcie pradawnych bóstw. W dwóch pierwszych częściach to jeszcze tak nie mierziło, bo trochę było jednak historii głównego bohatera, trochę odkrywania świata, który przedstawia nam autor itp. Tym razem niestety nie było nic nowego poza tym, ze Sabat w tej części od samego początku (beż żadnych wstępów fabularnych) zostaje wrzucony w akcję i jest w niej prawie cały czas bierną ofiarą, obserwatorem, co się w kółko powtarza. Nudziło mnie to niezmiernie i irytowało, bo dopiero na ostatnich 10 stronach zaczął coś robić. A tak aktywował się jedynie w czasie scen erotycznych (które też już były powtarzalne i nudne jak flaki z olejem), a poza tym totalny manekin.

Nie jest to może najlepsza seria, z jaką miałam do czynienia, ale tak, jak dwie pierwsze części jeszcze jako tako dało się czytać, tak tym razem jestem bardzo zawiedziona. Przede mną ostatnia część i z jednej strony się jej obawiam, a z drugiej cieszę, że zmierzam do finiszu tego sabatowego maratonu.

3/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz