czwartek, 10 września 2020

Thomas Harris - "Milczenie owiec"

 Świeżo po "Czerwonym Smoku" idąc za ciosem sięgnęłam po "Milczenie owiec" -musze przyznać, że drugi tom opowieści z udziałem Lectera przypadł mi jeszcze bardziej do gustu. Tym razem w tłumaczeniu Andrzeja Szulca, wydaje mi się, że było ono ciut lepsze od tłumaczenia "Smoka".

Tym razem mamy do czynienia z mordercą, który obdziera ze skóry kobiety i porzuca w rzekach zmasakrowane ciała. Po raz kolejny Lecter, wciąż za kratkami, staje się konsultantem. Relacje z nim nawiązuje młoda, aspirująca funkcjonariuszka FBI, która za wszelką cenę chce dopaść zabójcę - jednak na ile można ufać słynnemu Hannibalowi?

Clarice Starling od razu zdobyła moją sympatię. Inteligentna, naturalna i uparta toczyła wspaniałą grę psychologiczną ze słynnym kanibalem, jednocześnie usiłując dopaść przestępce i przeskoczyć trudności we współpracy z innymi funkcjonariuszami, zbywającymi ją ze względu na brak doświadczenia. Okazuje się, że nie bez powodu zdobyła sobie "sympatię" Lectera - jest to świetnie napisana postać, która przyciąga i której się kibicuje. 

Wreszcie też była  okazja poznać nieco lepiej geniusz Hannibala, który już nie krył się tak w cieniu, jak w "Smoku". Fascynowała mnie przenikliwość jego umysłu, nienaganne maniery w połączeniu z bezwzględnością i "to coś", co sprawiało, że mimo iż wie się, że jest to wyjątkowo niebezpieczna osoba, to chce się o nim wiedzieć więcej.  Tak właśnie powinno się tworzyć bohaterów swoich powieści, Harris jest w tym świetny :)

Fabule również nie mam nic do zarzucenia. Kolejny morderca z traumatycznym motywem, ciekawie poprowadzone śledztwo i dążenie do naturalizmu - połączenie kryminału i thrillera we wspaniałym stylu. Coraz bardziej lubię twórczość Harrisa, a co za tym idzie - biorę się od razu za kolejną jego powieść  :) Serdecznie polecam fanom gatunku - klasyka, którą trzeba znać :)

9/10 



4 komentarze:

  1. Czy czytając kolejne powieści Harrisa zgłębiasz też ich genezę? Najciekawsze dla mnie w całej serii są nawiązania do rzeczywistych postaci i wydarzeń. A tak poza tym, chociaż sama jestem fanką filmowego "Milczenia owiec" i "Czerwonego smoka" (mówię o ekranizacji z 2002 roku), to same książki budzą we mnie niedosyt. Podobnie jak pozostałe adaptacje kinowe. Na myśl o remake'u "Milczenia owiec" aż mnie trzęsie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - kojarzę kilka nawiązań do słynnych seryjnych zabójców (Typu Bundy itp.), przy okazji akurat filmów trochę też czytałam ciekawostek kiedyś, ale do książek podeszłam jednak na ten moment czysto literacko. Choć faktycznie, te "inspiracje" to również ciekawy temat, o którym osobny artykuł dałoby się napisać :) Ja cenię tutaj niezwykły sposób prowadzenia postaci i ich psychologię, jest to dla mnie fascynujące :) Również mam też mieszane uczucia co do remake'u, cenię sobie te klasyczne, stare filmy, mają solidny klimat, który ciężko jest powielić. A ogólnie to zarówno książki jak i filmy mają w sobie "to coś", wspólnie stanowią, moim zdaniem, świetną całość, wzajemnie pewne rzeczy porządkując i dopowiadając :)

      Usuń
  2. Kolejna część z Lecterem... rewelacja. Kiedy oglądało się film nie można oddzielić Lectera od Hopkinsa, to był strzał w 10. Jego przenikliwe spojrzenie wyciąga z człowieka wszystko na wierzch jak na rentgenie. Remake - o mój boże, oby jednak nie. Dowiedziałam się o nim od was i jestem bardzo na nie. Nie poprawia się arcydzieła kinematografii. Wracając do książki, byłam zachwycona, że mamy tu dużo więcej do czynienia z Lecterem, pełnym klasy i grozy jednocześnie. Jestem na tak :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Geniusz zła, którego się uwielbia ;) Cieszę się, że tu mogliśmy go nieco lepiej zgłębić ;)

      Usuń