poniedziałek, 7 września 2020

Zofia Karaś - "Wcierki rtęciowe i obcęgi"

 Dziś jest recenzja nowości, mianowicie nowe wydawnictwo i nowiutka pozycja, dopiero stawiająca pierwsze kroki w czytelniczym światku, aż trudno było odszukać ją na większości portali literackich. A szkoda, bo dla mnie osobiście jest to fantastyczne odkrycie, które zdecydowanie zasługuje na szersze grono odbiorców.

Pisałam, ze to nowość - faktycznie, książka została nam sprezentowana w tym roku, choć nieżyjąca już autorka spisała swoje wspomnienia już w 1939 r. na rzecz... konkursu literackiego ZUS-u. Jej opowieść zajęła pierwsze miejsce i w końcu dotarła do grona współczesnych czytelników.

A jest co wspominać! Autorka bowiem opisuje swoją praktykę lekarską w dwudziestoleciu międzywojennym w Suchej Beskidzkiej. Możemy z pierwszej ręki poznać relację o trudach tej pracy, od brawurowej jazdy furmankami w środku nocy, do tragicznych braków w podstawowej wiedzy zdrowotnej/biologicznej ludności, którą pani Karaś starała się leczyć... i uświadamiać. Praca wprost syzyfowa, cały pamiętnik opiera się na zachowanych w pamięci autorki najdziwaczniejszych, najtrudniejszych albo i najbardziej komicznych przypadkach, z którymi przyszło się jej zmierzyć. Nie brakuje też cynicznych komentarzy i ciętych ripost, których nie szczędziła swoim pacjentom. 

Króciutka pozornie całość (tylko ok. 140 str) mieści w sobie zaskakująco dużo treści i obszernego wyczerpania tematu. Jest to jedna z książek do "połknięcia" na raz, ale na pewno co mocniejsze fragmenty zostaną mi w pamięci na długo - szczególnie te o niezwykłej fantazji chłopów do leczenia się po swojemu - na wiele z tych rzeczy w życiu bym nie wpadła!

Jest to pierwsza część nowej serii Klisze Lekarskie - na pewno chętnie sięgnę również po kolejnie tomy, a na ten moment "Wcierki..." serdecznie polecam :)

8/10.



4 komentarze:

  1. Bawi mnie tytuł, jestem zachęcona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka do przeczytania na raz, a to, co tam się dzieje w niektórych momentach... można paść ;)

      Usuń
  2. Wróciłam, bo przeczytałam. Jezus Maria, jedna z najbardziej obrzydliwych książek jakie miałam okazję przeczytać. Przerażające to były czasy, choć momentami miałam wrażenie, że niewiele się zmieniło, zwłaszcza pani z obes**** ekhm na wizycie. Mimo obrzydzenia i tak chciałabym przeczytać kolejne książki z serii :D Dzięki za zwrócenie mojej uwagi na tę książkę, sama pewnie bym do niej nie dotarła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisy są bardzo soczyste, to prawda. Ale jakże przy tym masochistycznie wręcz przykuwające uwagę ;) Ja już czekam na mój egzemplarz kolejnej części, więc niedługo się za nią zabiorę :D

      Usuń