środa, 22 kwietnia 2020

Lisa Lueddecke - "Gdzie niebo mieni się czerwienią" oraz "Gdy noc skrzy się lodem"

Tym razem w pakiecie opiszę dwie książki - czytane w sumie jednym ciągiem, więc czemu by nie ;)

Od razu wspomnę o szacie graficznej okładek - niby po tym książki się nie ocenia, jednakże bardzo mnie urzekło pewne minimalistyczne odwzorowanie nieboskłonu na nich. Estetycznie byłam zachwycona, choć zwykle nie przywiązuję aż takiej wagi do tego aspektu :)

"Niebiańska" saga Lisy jest dość intrygującym tworem. Opisuje ona skutą lodem krainę - a w zasadzie głównie wyspę - której losy zależą od kaprysów wyższych bytów w gwiazdach. Informację o nadchodzących wydarzeniach mieszkańcy wiosek otrzymują od najwyższej Bogini w formie koloru nieba - niebieskie i zielone wskazują pomyślność, a czerwień... najgorszą zarazę, dziesiątkującą ludność.

Powieść nr I zaczyna się w momencie, gdy ów czerwony nieboskłon mrozi krew w żyłach mieszkańców. Jakby tego było mało, mordercze istoty, żądne krwi i terenu, nadciągają z odległych krain, aby podbić wyspę. Dwie tak silne katastrofy jednocześnie są zbyt wielkim wyzwaniem, dlatego samotna bohaterka Ósa postanawia wyruszyć w trudną wyprawę do samej Bogini, aby poznać sposób na przetrwanie...

Tom I był bardzo wciągający, nie była to może najlepsza powieść fantasy, jaką w życiu czytałam, ale nadal godna uwagi i intrygująca. Z wielkimi nadziejami sięgnęłam po tom II... i tu spotkał mnie ogromny zawód...

"Gdy noc skrzy się lodem" okazuje się prequelem wydarzeń z pierwszej części. Opisuje on dzieje wcześniej zarazy, jak okazuje się, bardzo silnie powiązanej z późniejszą. Jest to idealne odzwierciedlenie powiedzenia: "nic nie dzieje się bez przyczyny". Główna bohaterka Janna przez przykry zbieg okoliczności zostaje wypędzona ze swojej wioski raczej ze swoją przyjaciółką - akurat w momencie rozpoczęcia śmiertelnej choroby. Szukają wspólnie nowej drogi życia. Wydarzenia obecne przewijają się ze wspomnieniami dzieciństwa i utraconej miłości dziewczyny, która tak silnie wpłynęła na jej życie. Było to bardzo wzruszające, a poznawanie kolejnych elementów układanki wciągało. Jest tam jednak pewien mankament, który bardzo silnie popsuł mi odbiór książki i był ogromnym zawodem. Ale do rzeczy...

[SPOILERY] Wspomnienia, które się przewijają przez całą opowieść, opisują tragiczną miłość głównej bohaterki, zakończonej śmiercią ukochanego. Stopniowo poznajemy budowanie ich związku, przebieg itp, wiedząc, jak się to wszystko skończy, ale bez konkretnej wiedzy jak - ewidentnie autorka budowała napięcie, chcąc najgorsze wyjaśnienie zostawić na koniec. I czekając przez całą książkę na tak zbudowaną opowieść o tym tragicznym końcu, z wypiekami na twarzy zaczęłam czytać... i poczułam ogromny zawód i irytację. Jej ukochany zamarzł, bo w czasie śnieżycy oboje utknęli w jaskini i oddał on swoją pelerynę Jannie, by ta nie zamarzła... Od razu przyszła mi na myśl wymiana ciepła między ciałami, najprostsze rozwiązanie, na które ludzie mieszkający w świecie skutym lodem i zimą musieli wiedzieć! Ale ok, no może autorka, chcąc dodać dramaturgii, albo z niewiedzy pominęła ten aspekt i jeszcze by nie był oto aż tak rażące... ale po chwili okazuje się, że bohaterka książki sama o tym wspomina, a mimo to spotyka się z odmową! Podsumowując - wyczekiwane i kulminacyjne wydarzenie jest po prostu... głupie i bezmyślne, przypomina mi od razu dyskusję na temat słynnej deski w filmie "Titanic", na której teoretycznie mogły zmieścić się dwie osoby.Nawet gdyby jakoś spróbować logicznie to tłumaczyć (a może faktycznie było już za późno na ratunek itp), to nadal jest to rozwiązanie strasznie sztuczne i wymuszone. A myślę, że pomysłów na to, jak zakończyć żywot bohatera w bardziej logiczny i ciekawszy sposób autorka mogłaby znaleźć z dziesięć. Niestety, ale ten zabieg na tyle zniszczył mi odbiór książki i mnie głęboko zawiódł, że ocena znacznie niższa, niż przy pierwszej części. Mam nadzieję, że przy kolejnych tomach opowieści o Skane (jeśli się takowe pojawią), autorka trochę inaczej będzie podchodzić do pewnych wydarzeń, ażeby miały sens w świecie przez nią budowanym. Pewnie przeczytam z ciekawości i z nadzieją na odbudowanie mojej fascynacji tym światem z pierwszego tomu.

 Podsumowując - pierwszy tom - jestem bardzo na tak! Drugi tom - hmm... mogło być lepiej.
Jeśli autorka napiszę kolejny, to jak wspomniałam - dam szansę, ale już na pewno z mniejszym zapałem zabiorę się za lekturę.

"Gdzie niebo mieni się czerwienią"  - 8/10
"Gdy noc skrzy się lodem" - 6/10







4 komentarze:

  1. Uwaga recenzja zawiera spojler xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako wielka fanka fantasy koniecznie muszę sięgnąć po tę pozycję. Kraina skuta lodem... coś wspaniałego. Ale nie przeczytałam spoilerów czających się w Twojej recenzji! Nie popsuję sobie tym odbioru książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak lubisz fantasy, to na pewno warto sięgnąć, powinno Ci się spodobać :D Dość nietypowa propozycja w tym gatunku :) A tak, wiem, że nie każdy lubi niespodziankowe spojlery (ja ich unikam), więc staram się zaznaczać ten fakt :D

      Usuń