Gdy myślę o romansie historycznym, w szczególności fascynacji dojrzałego
mężczyzny nad ciałem młodego chłopaka, od razu przypomina mi się film
"Śmierć w Wenecji" - piękny wizualnie, lecz, niestety, dla mnie
wymęczający powolnym tempem i dusznym klimatem. Obawiałam się, że i tu
będzie podobnie, zwłaszcza, że sama w sobie powieść historyczna nie
należy do moich ulubionych gatunków, jednakże "Kurier z Toledo"
pozytywnie mnie zaskoczył.
Wojna domowa w Hiszpanii tuż przed
wybuchem II wojny światowej jest tłem dla zakazanego społecznie romansu
wysoko sytuowanego dyplomaty z poznanym w Hiszpanii młodzieńcem - butnym
anarchistą. Wydarzenia polityczne, walki, intrygi i wielki obraz wojny
przenika się z krótkimi, ulotnymi chwilami, gdy kochankowie zderzają się
ze sobą i dają upust namiętności, skazanej z góry na klęskę. Tragizm
tej patowej sytuacji jest wszechobecny i dojmujący. Od początku
czytelnik nastawia się na to, iż ta historia nie należy do tych z "happy
endem". I faktycznie, zakończenie chwyta za serce i dotkliwie je
ściska. Nawet jeśli czytelnikowi trudno utożsamić się z bohaterami, to
utożsamia się z ich emocjami. W końcu są one tak dobitnie i
naturalistycznie oddane, że dla samej psychologii postaci warto zapoznać
się z tą pozycją. Rozgrywają się tu dylematy tragiczne, a wybory,
których postacie muszą dokonywać z bólem dogłębnie wzruszają.
Same
w sobie opisy wydarzeń historycznych nieco mnie nużyły, jak
wspomniałam, nie jest to mój gatunek, chętniej czytałam momenty zderzeń
obyczajowych, aniżeli walk frontowych. Na szczęście w książce jest na
tyle dobrze rozłożona proporcja pomiędzy tymi strefami, że zwolennicy
każdej części powinni być usatysfakcjonowani. Ja w każdym razie przez
większość czasu byłam zaciekawiona dalszymi losami głównego bohatera.
Nie
jest to typowa dla mnie lektura, dość przypadkiem na nią trafiłam, ale
nie żałuję spędzonego z nią czasu. Jest to godna polecenia pozycja dla
każdego, nawet jeśli pozornie odbiega od ogólnych zainteresowań danego
czytelnika.
Ode mnie 7/10
Książka nie brzmi jakoś super interesująco. Plus za nawiązanie do legendarnego filmu jakim jest Śmierć w Wenecji
OdpowiedzUsuńAch, chciałam dopisać coś do mojego komentarza, a tylko go usunęłam, no nic, napiszę jeszcze raz ;) Warto czasem dla odmiany sięgnąć po coś innego, można być zaskoczonym, ja sądziłam, że mniej mi się spodoba ta pozycja :)
UsuńKiedy zaczęłam czytać Twoją recenzję i zobaczyłam "Śmierć w Wenecji", to chciałam natychmiast się wycofać, ale potem moje spojrzenie padło na ocenę 7/10 i pomyślałam "dobra, zobaczymy co tu się odjaniepawla". Co do wspomnianego filmu, widzę że mamy te same odczucia, dlatego też niechętnie sięgnęłabym ponownie po taką tematykę. Niezależnie od Twojej dobrej opinii, to chyba książki by się musiały skończyć na świecie, żeby zacząć sięgać po książki, na które normalnie by się nie zwróciło uwagi.
OdpowiedzUsuńCóż, trafiła do mnie dość przypadkiem, ale nie żałuję, zawsze to jakaś odmiana :) Może nawet sięgnę po drugi tom
Usuń