środa, 6 maja 2020

Edyta Folwarska - "Zbiór miłości niechcianych"

"Pierwsza część powieści o życiu pewnej warszawskiej singielki". No cóż, do drugiej części na pewno nie zajrzę. Ale do rzeczy...

(SPOILERY - ale nie za duże - zresztą, wiele się po tej książce nie można spodziewać i nawet lekki uchyłek treści nie zaburzy tej dyskusyjnej przyjemności) Główną bohaterkę, Oliwię, spotykamy w przededniu jej ślubu z pierwszym z pięciu opisywanych w książce "facetów jej życia". Tak, książka jest podzielona na rozdziały dyktowane kolejnym związkom, więc z góry wiadomo, że kolejne będą okazywać się niewypałami. I tak jest - mąż okazuje się zdrajcą, kolejne związki kończą się albo spotkaniem ukrywającego się geja, albo kolejnymi przygodnymi "friends with benefits".

Każdy kolejny rozdział w zasadzie jest o tym samym. Bohaterka w kółko popełnia te same błędy, niczego się na nich nie ucząc. Jej dojrzałość jest na poziomie dziesięciolatki, która zakochuje się w każdym ładnym mężczyźnie. Zresztą, co się dziwić, że bohaterka jest samotna, skoro sama niby się kreuje na wielką ofiarę, a potem podczas picia z koleżaneczkami, jest wielką feministką, która może i będzie mieć każdego, bo już pora na seks. A potem wielkie zdziwienie, że faceci chcą ją tylko dla seksu... No ja przepraszam, ale to chyba bardzo świadczy o jej wątpliwym poziomie intelektualnym. Dodatkowo jej sposób wyboru był skrajnie irytujący - zwracanie uwagi praktycznie wyłącznie na walory zewnętrzne. A jak się znalazł taki,, co już nie chciał prowadzić samochodu, to absolutnie się okazywał nie być tym jedynym. Bo przecież to jest najważniejsze, prawda...?

Inne postacie zresztą nie są lepsze. Może mniej rozbudowane, ale każda mam wrażenie, że się urwała z jakiejś parodii życia. Albo ja jestem z innej rzeczywistości, albo takie płytkie i bezpłciowe osoby chyba nie mogą naraz w takim nagromadzeniu się spotkać i wpadać na siebie w najbardziej komicznych zbiegach okoliczności. Bohaterka porównywała to do sytuacji z seriali typu "Dlaczego ja?" - i miała pełną rację, bo dokładnie tak czyta się tę powieść, jakby była scenariuszem dla kolejnego odcinka takiego paradokumentu.

Jakby mało było ogólnego rozdrażnienia wywołanego fabułą książki, to opisywanie w co drugim zdaniu marek ubrań, jakie nosi Oliwia i przywiązanie do nich kosmicznej wartości społecznej, doprowadzało mnie, jako czytelnika, do białej gorączki. Była to wzięta rodem z memów blond lalunia o pustej głowie i sztucznych ustach. Opisywała siebie jako bystrą, a za grosz rozumu w niej nie było, tylko zakupy, przygodny seks i totalny egocentryzm - to pełnia jej osobowości. Niezbyt wiele...

Językowo też niestety nie jest to dzieło na miarę twórców bestsellerów. Osoba związana z mediami powinna moim zdaniem pisać lepiej, tutaj poziom był na równi z opowiastką gimnazjalnej, nieszczęśliwie zakochanej dziewczynki. Nawet okładka wywołuje we mnie irytację i niechęć - niby nie po tym ocenia się książki, ale tym razem powinnam od razu dać sobie spokój, jak tym poczułam pierwsze odruchy negatywnych emocji po jej ujrzeniu...

Gwiazdkę daje tylko za długość powieści - autorka nie nękała czytelników zbytnim nawałem swoich wywodów i jest to książka do przeczytania w 1,5 godziny. I dobrze - z ulgą odłożyłam ją na wieczne zapomnienie na półki. Jest to nie tyle zbiór "miłości" niechcianych, ile "treści" niechcianych...

Myślę, że nie będzie zaskoczeniem moja ocena po powyższej recenzji: 1/10

2 komentarze:

  1. Kolejna książka płynącą na fali popularności Greja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może coś w tym być, erotyki się dość rozpowszechniły w ostatnim czasie, co nie zmienia faktu, że mogą być dobre mimo wszystko. Ten niestety nie jest ;)

      Usuń