sobota, 9 maja 2020

Retro (i trochę mniej retro) planszówki, czyli od czego się zaczęło

Przyszła pora na wpis planszówkowy. Na pierwszy ogień stwierdziłam,ze trochę powspominam czasy sprzed kilku (kilkunastu?) lat i sięgnę do tych gierkowych skarbów, które najbardziej pochłaniały mnie, jak i pewnie sporo innych szkrabów/nastolatków lat dziewięćdziesiątych i zerowych. Niektóre lepsze, niektóre gorsze, część się nie starzej, inne z duchem czasu mocno odeszły w odstawkę - jednak warto wspomnieć myślę o każdej. W końcu od czegoś trzeba było zacząć :)

Monopoly Classic

 


Któż nie zna najbardziej rozpowszechnionej na świecie ekonomicznej planszówki? A kto nigdy nie obrzucał się pionkami, gdy stanął na parceli z hotelem i zbankrutował, niech pierwszy... to zrobi, bo to nieodłączny element nieoficjalnych zasad gry ;) Gra, która łączy tak silnie, jak i dzieli najbliższych przyjaciół i rodziny, zakorzeniona głęboko w popkulturze i mass mediach w formie memicznej. Liczba edycji (chyba już każde miasto, park rozrywki, film gra i lodówka ma swoją wersję Monopoly), ulepszeń (jak choćby karty kredytowe w jednej z edycji), czy urozmaiceń scenariusza (przykładowo wersja z możliwością oszukiwania) jest niezliczona. Ja zaczynałam od najbardziej podstawowej i do teraz się jej trzymam - z czystego sentymentu.


Zasad nikomu tłumaczyć nie trzeba, choć jest ich całkiem sporo, co nie przeszkadza jednak już od najmłodszych lat walczyć o zagarnięcie pełni bogactwa. Problem się robi dopiero, gdy ktoś w trakcie rozgrywki zaczyna ów zasady przeglądać - to jest jeden z momentów, gdy spokojna, rodzinna zabawa staje się polem bitwy ;)

Może nie mam zbyt często okazji grywać - jednak długość rozgrywki i pewne "przejedzenie" społeczne tą grą (każdy zna, nikomu się nie chce) jest dość silne, jednakże za ogrom dobrych wspomnień i ogólny sukces światowy nie mogę dać innej noty, niż 10/10 :)


Bierki


 
Cóż można zrobić z kilku patyczków? Procę, szałas dla wiewiórki, magiczną różdżkę? A może po prostu... zagrać w bierki i odkryć w sobie początki choroby Parkinsona? Najprostsze zasady, jakie tylko można sobie wymarzyć - zdobądź jak najwięcej patyczków, nie ruszając przy tym innych. A jednak jest to również gierka, która budziła niegdyś sporo emocji. Zadanie okazywało się często trudniejsze, niż mogłoby się wydawać, ale za to jak wspaniale rozwijała się zręczność! Hmm, lub umiejętność odwracania uwagi innych graczy, gdy się nie dało się nie poruszyć niczego - przy jednoczesnym obserwowaniu pozostałych z lupą w ręku... ;) 

Oceniam na 7/10 :)

Zgadnij kto to?



Kiedyś nawet mały szkrab mógł zostać detektywem! Wystarczyło zagrać w Zgadnij kto to? To prosta gra eliminacyjna, polegająca na zagadywaniu pytań dotyczących wyglądu postaci na kafelkach, aby jako pierwszemu zgadnąć, którą z nich wylosował przeciwnik.Posiada przyjemne dla oka, lekko humorystyczne ilustracje oraz wygodne udogodnienia, w postaci możliwości odhaczania odrzuconych "podejrzanych", czy małego wskaźnika do podliczania punktów za zwycięstwa.



Gdy wspominam ją jako dziecko, to pamiętam, że miałam okres częstych rozgrywek, który w końcu mnie znużył przez powtarzalność i znajomość praktycznie na pamięć wszystkich postaci. Gra jest może i całkiem sympatyczna i relaksująca, jednak zdecydowanie dla młodszych odbiorców, z wiekiem zdecydowanie może się znudzić swoją prostotą.
Ode mnie 5/10 

Twister 



 Na co komu siłownia, gdy ma się grę, w której spływają z człowieka siódme poty? Twister, czyli szalony połamaniec, fantastyczna gra towarzyska, polegająca na stawianiu przez graczy rąk i stóp na macie, zgodnie z wylosowanymi kolorami i utrzymanie się w powietrzu, czyli nie dotknięcie kolanem lub łokciem podłoża. Już po kilku rundach grający stają się sobie bardzo bliscy... choć może nie tak, jakby chcieli ;) Bardzo rozkręcająca towarzystwo i uniwersalna wiekowo gra, którą wspaniale wspominam i do teraz lubię rozegrać. Na zdjęciu niestety nie posiadam mojej starej wersji, która nie przeszła próby czasu, a dość świeże wydanie, z urozmaiceniami, w postaci mini zasad - dodatkowych czynności do wykonania.
Dla mnie to mocne 8/10 :)

Łamisłówka

 



Chwytliwe hasło: "Łamisłówka - to lepsze niż krzyżówka" i gra mocno zbliżona do klasycznych Scrabbli. Musimy tu również układać słowa i zdobywamy za nie punkty, jednak nieco inny jest ukłąd planszy,. no i literek znacznie mniej, więc raczej rozgrywka jest dość krótka. Myślę, że dla młodszych graczy, zanim przejdą do Scrabbli jest to dobry wstęp, ewentualnie wersja zastępcza podróżna (format jest raczej kieszonkowy), ale w dobie bardziej rozwiniętych, "literkowych" gier, ta niestety już dość mocno straciła na jakości.

Ode mnie 4/10.

Chińczyk

 

 
Gra,w którą grał chyba każdy. Bardzo prosta, bo wystarczy jedynie rzucać kostką i przesuwać pionki wzdłuż planszy. Idealna na planszówkowanie w gronie rodzinnym z młodszym pokoleniem, ze względu na swoją prostotę. Najbardziej emocjonalnym elementem było zbijanie cudzych pionków, co tak naprawdę stanowiło podstawę rozrywkową tej gry. W końcu "polowanie" na innych i wspominanie, jak z sukcesem kogoś skutecznie się wyrzuciło tuż przed bazą w spektakularnym szczęściu i kilku "6" z rzędu - cóż to za radość! Poza tym - tak naprawdę nic wielkiego. Myślę, że każdy zaczyna na tej grze, która w końcu musi pokornie odejść w zapomnienie...
Daję 6/10.

 Domino



Prosta gra w układanie wężyków z klocków, zgodnie z numerkami - kolejna z rozrywek bardziej z młodszym pokoleniem - raczej nic porywającego. Jednakże możliwość układania całych  rozległych i długich budowli, ścieżek i konstrukcji, aby potem je widowiskowo zburzyć - to jest dopiero zabawa! I to całkiem na poważnie - w końcu odbywają się nawet światowe mistrzostwa, gdzie jeden krzywo położony klocek, który źle upadnie ważą na wygranej bądź przegranej w nich. Sama może nigdy tak zaawansowanych poziomem konstruktów nie umiałam zrobić, ale i tak próby były doskonałą rozrywką.
Ode mnie 8/10.

Warcaby/szachy 



Oto jedna z królewskich i szlacheckich rozrywek! Jedna z najstarszych gier świata, wciąż się nie zestarzała i cieszy kolejne pokolenia oraz pojawiaja się na licznych konkursach i mistrzostwach. Warcaby, jako ta prostsza, zdecydowanie częściej rozgrywane przez młodszych graczy, ja sama zresztą do teraz zwykle raczej je wybieram. Szachy - to już bardziej skomplikowana sprawa, pełna tysięcy kombinacji, taktyk i grubych poradników. Nie można nie docenić tak ważnych światowo gier!
Tak więc 10/10 :)

Karty. Po prostu :) 



Jak mieć setki gier w jednej? Kupić talię kart :) Liczba możliwych opcji jest niezwykle szeroka, od dziecięcego Piotrusia, przez Makao (do którego każdy zna inne zasady) po już poważne gry hazardowe, np. Poker. Znam całkiem sporo możliwości i zawsze po karty chętnie sięgam :) A dla amatorów bardziej zręcznościowych rozrywek - pozostaje możliwość budowania konstrukcji karcianych. Ja ledwie daję radę dwie karty utrzymać ze sobą, ale podziwiam tych, którzy tworzą z nich całe budowle :) 
Za uniwersalizm ogólnie 10/10 :)

Tym samym kończę już mój wspominkowy wpis. Kolejne będą już o bieżących pozycjach, w które aktualnie grywam częściej lub rzadziej. Myślę, że warto jednak pamiętać o powyższych - p[omimo, iż często są zamknięte na długie lata w zakurzonych pudełeczkach, to może kiedyś nauczą nasze dzieci takiej pasji do gier, jaką sami posiadamy? :)

4 komentarze:

  1. Fajna kolekcja gier:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Monopoly - grałam chyba w milion wersji, ale podobnie jak u Ciebie najbliższa mojemu sercu jest chyba wersja najbardziej klasyczna. Aczkolwiek wersja z Gry o Tron jest jej mocną konkurencją. To się nigdy nie znudzi- fantastyczne uczucie kiedy możesz kogoś legalnie pogrążyć :D
    Bierki - i czujesz się jak alkoholik, który od rana nie dziabnął setuni. Bardzo wymagające zręcznościowo, ale jednocześnie niezwykle proste.
    Zgadnij kto to - mam, grałam, ale na dłuższą metę niestety nie zdaje egzaminu.
    Twister - jak sobie przypomnę te spotkania, zarówno z alkoholem, jak i bez - co tam się działo. Rewelacyjna gra, od zawsze byłam wielką fanką i nawet jako staruszka zamierzam w nią grać, a co!
    Chińczyk - oj tak, rodzinne granie w chińczyka było u mnie tradycją w każdą niedzielę. Niebieskie pionki (moje) zawsze były ścigane przez zielone (mojego taty). I to stanie pod "domem" i odwalanie voodoo, żeby wykulać odpowiednią ilość oczek.
    Domino i szachy - zawsze w porządku, ale jednak dużo rzadziej niż reszta pozycji.
    Karty - tak jak piszesz, uniwersalne, mnóstwo możliwości, no i tyle grafik do wyboru, że najchętniej miałoby się 100 talii w domu.
    Niesamowite wspomnienia ze wszystkimi grami (poza łamisłówkami, bo w to akurat nie grałam) i aż się łezka w oku zakręciła. Dziękuję za to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że masz podobne odczucia, te gry nas kształtowały! :D
      Łamisłowek nie polecam :P

      Usuń